budzimy sie chyba pozno bo okolo 13-14 czasu lokalnego i wogóle nie widzielismy stolicy Mongolii a mielismy sie pozegnac z niektórymi podróznymi na peronie - nie udalo się - sen wygrał !!!:) jedziemy dalej dojezdzamy do Czjor 6561 km podrózy , i za oknem jest tylko jeden schemat: step step i co jakis czas jakies koniki wielblady czy owce , duz martwych zwierzat tez.Jedziemy i jedziemy nic ciekawego - zaczynamy grac w karty - chyba nalezalo zmienic typ zajęc w pociągu bo obaz z za okna nuzy strasznie. Zaczyna sie pustynia Gobi - jest bardzo słaba widoczonsc - tumany piachu unosza sie w powietrzu i zaczyna byc coraz cieplej, juz nawet nie otwieramy okna w pociagu bo piach leci do wnetrza pociagu, ale da sie wytrzymac. dzisiejszy dzien jest chyba najnudniejszy z dotychczasowych chyba ze wydazy sie cos ciekawego - czekamy na info o Kubicy :) Sajnshad 6789 km - czekamy na Cinską granice - tu będzieny przystosowywac podwozie wagonów do węższego rozstawu szyn:) aha i w Mongoli trasa kolejowa jest ogrodzona , płot jest jakies 20 m od torowiska i jest to linia jednotorowa - czyli mijanki nastepuja na małych stacyjkach. Powoli zanikaja krówki i koniki i inne zwierzątka i jest coraz wiecej piachu i kamieni,coraz mniej wielbłądów i ziemia pustyna bardziej czerwona. Stajemy gdzies jeszcze na jakiejs stacji i sprawdzamy co oferują lokalni sprzedawcy peronowi. robimy mały spacerek na główna ulice miasteczka-ładnie tu nie jest. ruszamy, wogóle fajnie wygląda moment kiedy obsługa pociągu i wagonowi daja znac ze za chwile ruszamy, robi sie mała panika i każdy gna w strone swojego wagonu 15 sek i wszyscy są już w wagonach. Idziemy sobie jeszcze na dobry obiad za grosze do wagonu resteuracyjnego made in Mongolia - pyszne jedzonko , tanie pare dolarów za full zestaw obiadowy (no a ja wziąłem dwa:) wagon resteuracyjny pieknie urzadony cały w drewnie rzezby - i jakies rekwizyty Czingis-Han'a - tarcze, miecze, łuki i strzały... No i nareszcie dojeżdzamy jest Sajnshad - znowu Mongolcy zaczynaja ceregele, rózne ekipy wchodza do pociągu, trwa to jakąś godzine - i zgodnie z planem bo powinno 1:07 :) odczepiaja nasz wagonik resteuracyjny i pociąg wolno snuje sie na teretorium Chin, nie sposób zauwazyc wielkiej brany nad torami ( cos w stulu Welcome to China) no i teoretycznie jestesmy juz w Chinah. !!!!! Miasto i stacja Erlian, w porwnaniu z Ceregielami na granicy Mongolskiej to tu jest jescze większe wrażenie, na peronach wszyscy na baczność, z głosnikówna dworcu - nawet dosyć głosno słychać jakies marsze i walce, a służby graniczne uwijaja sie jak w ukropie, znowu jest jeden facet od tego drugi od tego , kobita odsłuzby sanitarnej , facecik z psem, i jakis jeszcze jeden mówiący smiesznymangielskim akcentem "Welcome to China" - wreszcie dostajemy pieczątki w paszportach i formalnie jestesmy w Chinach. ale to nie koniec stania na granicy - (planowy postój to prawie 4h) jeszcze zmiana podwozia i pierwsze wydane CNY (juany) w sklepie na dworcu. i wziaamy do pociągu i jedziemy do pekinu. Mamy na rano talony na sniadanko i na lunch w resteuracyjnym.no i idziemy już spać aby od rana wyczekiwac Pekinu