Od wielkiego Buddy pojechalismy jeszcze około 40 km na północ do Chai Chang, stąd pochodzi nasza przewodniczka, i tu zatrzymalismy sie na obiad w prawdziwej prowincji gdzie białego nie widac było dawno, 3 ulice na krzyż pare knajpek, i tu widac taka prawdziwa tajlandię, za obiad dla 4 osób - (duzo jedzenia) + 4 piwa zapłacilismy 220 Batów. Spytalismy Ni co moglibysmy dać jej ojcu w zamian za pokazanie farmy ryzowej ? odp: Ryż. zdziwieni bylismy ale chodzi o to że rolnik uprawiający ryż , tylko sprzedaje go w takiej postaci jak zciął go z pola, więc nie ma ryzu w domu. Zakupilismy 50 kg za około 100 PLN , i z tym worem pojechalismy na wioche zabitą dechami, naprawde wygląda to biednie, ale tym ludziom niczego nie brakuje , prowadzą spokojne zycie, dom stoi otoczony polami ryzowymi w róznym stadium zaawansowania , niekóre poletka wyglądaja jak stawy , a niektóre jak trawniki , niektóre zas jak pola ryżowe:) haha. dziadek prawie nic nie mówił, babcia ledwo co widziała na oczy, ale jakos sie to kręci.dom nie ma pokoji jest jedna wielka sień (około 100-120m2) na dolnym posiomie i takaz sama górze. pozwala to na lepsza cyrkulacje powietrza, i nawet przy temp 40 'C na zewnątrz w dokmu czuje sie leki chłodek. W zamian za dar 50 kg ryżu zostalismy poczestowani lokalnymi soczystymi owocam, znałem tylko jeden z nich Papaje a inne to nowości, odmówiłem tylko kubka wody z jakiegos wiadra ....brrrrrr. POżegnanie z rolnikami wyglądało milej niz powitanie , wogóle tajkowie sie nie dotykają w momentach przywitania i pożegnania , jakos tak chłodno to wygląda, ale zawsze robia daszek z rąk.
Do Pattaya jechalismy szybko bo okolo 300km w 3,5 h