Dziś w Sanur , zrobiliśmy sobie zwiedzanie okolicy na rowerach,, pojechaliśmy parę kilometrów na południe wzdłuż wybrzeża a także odwiedziliśmy polskie centrum nurkowe – jedyne na Bali i posłuchaliśmy historie Mariusza jak to 7 lat temu został Indonezji i co z tego wyniknęło , żona oczywiście stąd ……….. w drodze powrotnej zanotowałem groźnie wyglądający upadek na łuku. W indonezyjskich rowerach hamulce (tył , przód są odwrotnie wiec na łuku przy dużej prędkości zahamowałem przednim, lizałem sobie rany jak pies i chyba nie będzie gangreny , aczkolwiek przeszkadza to w swobodnym chodzeniu. Wieczorem posłuchaliśmy opowieści naszego kolegi Lima o tym jak nie każdy Indonezyjczyk może swobodnie mieszkać na Bali, o tym jak w dłoń ukąsił go jadowity waz i jak zginęła jego dziewczyna w zamachu w 2002 roku……… aha i o tym jak od 20 lat codziennie przed snem je Limonki – dzięki czemu wygląda młodo. Wieczorem jeszcze nasz domek nawiedził nasz ulubiony pies (chodził często za nami – bo dostawał smakołyki). Wieczór zakończyliśmy na lekcjach polskiego dla Arianne , filmy z rezultatów nauki będzie można zobaczyć po przyjeździe.