Manila - troche Hiszpanii na tle Filipin

Zegnamy Boracay . 6:00 rano juz po nas przyszli i sprawnie przetransportowali z plazy do portu , potem łódź pająk , i autobus na lotnisku. Znowu wszędzie pieczątki , podpisy , sprawdzanie, oddzieraniu kuponów , odcinków itd.... wydaje się czasem że na 10 Filipińczyków 2-3 ich sprawdza cale zycie. lot Air asia do Manili na terminal domestic, łatwo znajdujemy taxi i jedziemy do naszego klimatycznego hotelu bez okien:) odbieramy nasze główne bagaże które zostały tu na przechowaniu i w droge na zwiedzanie Manili - 18 mln ludzi i prawie wszedzie tak samo , ulice zyją tu cały rok , na ulicy sie je i spi.chyba w domach nie siedzą. jedziemy metrem - koleją LRT , przy wejsciu na kazda stacje sprawdzaja jak na lotniskach dłutują torby... itd.... bilet 15 peso jedno-przejazdowy, kupuje sie łatwo w kasie. jedziemy linia LRT 1 do stacjiUunited Nations, nieopodal odwiedzamy park Rizal Park , tu stoi pomnik pewnego gościa - bohatera narodowego Filipińczyków Jose Rizala , buntownika który rozpętał powstanie przeciw Hiszpanom, powstanie upadło , ale także jako poeta i lekarz dał wiarę narodowi by pozbyli sie Hiszpanów. jeszcze jedna ciekawostka , z tego parku mierzy sie odległośc do wszystkich miejsc na Filipinach , taki centralny punkt na mapie jak niegdyś Rzym. W całym tym zgiełku i syfie Maniliskchi ulic i jest jedno miejsce całkowicie inne .... to Intramuros. Stare miasto - hiszpańskie otoczone potężnymi murami ... a tu jakże inny świat , czuje się Europe aczkolwiek przeplataną rikszarzami którzy zciemniaja by jeździc na ich sprzęcie i zwiedzać Intramuros bo jest tak wielkie że potrzeba 3 dni na by je obejśc, wg mnie na mapie jakies 1,5x2 km , więc oczywiscie idziemy z buta :) mijamy pare ładnych kościołów , łacznie z wielka katedrą. Jako że juz tzw Wielki Tydzień to na ulicach wokół katedry napotkalismy procesje , ( nie wiem o co chodzi bo nie znam sie dobrze na religii ale w ten dzien Jezus spowodował smierc drzewa figowego i może o to tyle szumu:) Ostatnim etapem na starym miescie była twierdza na jego północnym końcu. Fort Santiago - fajne i spokojne miejsce, połączenie parku i fortyfikacji . Odwiedzamy jeszcze Polska Ambasadę i przez ciemne juz uliczki Intramuros błądzimy w kierunku Central Station ( główna miejsc stacja metra) tu rzeczywiscie jest ciemno i radze sie nie zapuszczac po zmroku w manilskie ulice, chodź stanowilismy atrakcje dla lokalnych rzezimieszków to nikt nawet nie smiał nas zaczepiać;) Didi wie jak to w Shanghaju nie zaczepieli nas (haha). Docieramy do stacji , poprzez jakies parki i place i pod wielopoziomowymi skrzyzowaniami gdzie mieszkają ludzie w jakiś budach i na kocach. smaża wszystko co sie da i jest ich tyle że nie ma obszaru bez ludzi. Ta głowna stacja to porażka, ciemności jak w Bukareszcie , ale w końcu daje nam sie kupic bilet i wracamy na nasza stacje EDSA linia 1. fajnie sie jedzie w takim wagonie jak wszyscy mają 150 cm , jest czym oddychac i człowiek nie czuje tłumu:). idziemy spac bo rano na lotnisko i via Singapur do Sydney.... do Pana Gutka .. Pozdro

P.S. aha jeszcze zauważyłem że wszyscy faceci chodzą tu za dużych butach . mysle że tak 3-4 numery wieksze.... ciekawe dlaczego . musze to rozgryść.

Zdjęcia (30)

Komentarze (2)