Przylecielismy planowo , oczywiscie na lotnisku zamieszanie z wizami, (moglismy zrobic w Polskiej Ambasadzie), nie wszyscy znaja angielski to byla główna przyczyna dla której predkośc grupy wyznaczał ostatni, ale jakoś z małym opóźnieniem dojechalismy do Bangkok Pallace Hotel, Bangkok jest zakorkowany , nie ważne czy to płatna autostrada czy zwykła droga, wszyscy sie wiją i i jeden wciska sie przed drugiego , ale o dziwo bez kolizji. PO przyjedzie od razu o 16 piersza atrakcja - rejs statkiem po Chao Phraya z nielimitowana konsumpcję, (pierwszy raz od 3 dni mój żoładek przyjął standardową dużą dawkę smacznego pożywienia) , ogólnie widoki nocne zrzeki mogły by byc lepsze, - widziałem piękniejsze wybrzeża rzek . PO rejsie udalismy sie na tzw NIght Market - szmarc mydło i td.... wybór gorszy niz w Chinach i ceny wyzsze, ale ogólnie ma to swój klimat , na środku ulicy wyłaczonej z ruchu około 400m straganów - , na zewnątrz w scianach byudynków - same klubu go-go , setki małych naganiaczy , próbujacych przekonac że wejście jest za piwo 300 Batów , po wejściu okazuje sie że płacisz 300 za piwo , 1300 za to że patrzysz na tańce i 500 za wyjście , oczywiscie my nie płacilismy za to bo nie patrzylismy i było nas za dużo - a w dodatku 2 kobiety , skończyło sie na utarczce słownej. Miałem dośc chodzenia , i nogi po samolocie miałem zmeczone, a najlepszym sposobem na takie dolegliwosci jest dobra micha noodli i tajski masarz stóp, rzeczywiscie lepiej mi sie chodziło to wymasowaniu przez małą silną tajke" pora na taxi do hotelu i spac, jutro obfite zwiedzanie Bangkoku