ale fajnie................................... WOW !!!
dojechaliśmy do Vang Vieng to w Laosie)) z Luangprabang dotarliśmy tu autobusem niby V.I.P (12$) -nie wiemy tylko na czym to polegało)) - jedyne roznica to taka ze miejsca sa numerowane i kazdy ma swoj fotel i w cenie jest jedzenie i woda w autobusie. jechaliśmy ok 6:30 h w to miejsce bardzo malowniczą i krętą drogą nr 13 po po gorach- standard drogi taki jak z Kurowic do Jerzmanowej :) naliczylem 5 podjazdow i zjazdow ,(takich po 30 min w jedna strone), bylo wąsko i kierowca czesto uzywal hamulca, przy długich zjazdach - wiadomo jak sie to konczy....ale sie udalo, calosc trasy ma okolo 260 km z czego okolo 200 jest po gorach - i nie ma tu szans na 100m prostą , autobus mial 2 postoje jeden w miasteczku Kiewkacham (10min) i drugi juz po przejechaniu gor w miasteczku Vieng Keo, tu moglismy zrealizowac nasz kupon na lunch ktory byl w cenie biletu. na stokach gór rosna głównie drzewa tekowe i bananowce, od samego Luan Prabang do konca gor - jakies 200km wzdluz jezdni wykopany jest row pod swiatlowod, kopią go ludzie na calej dlugosci , kazdy na odcinku swojej wioski. lina juz jest wylozona , swiatlowod w niektorych miejscach juz tez lezy.Pracuje przy tym mnóstwo dzieciakow!!!
Prawie w kazdej wsi po drodze stoja wybudowane przez funadajce lub UNICEF uzdatniacze wody, wszystko to dla dzieciakow zeby nie umieraly przez zatrucia i biegunki.
W autobusie poznalismy pania Ale - Polke ze Szwecji - jechala z mezem do Vientian, dzieki rozmowie znimi podroz minela szybciej. Wysiedlismy na dworcu autobusowym ( usytuowany jakies 1,5 km na polnoc od miasta) i od razu kupilismy bilety do Vientian na 12 lutego na 9 rano. cena okolo 8$ . Dojazd z dworca do centrum 10 000 KIP od osoby - stala stawka, z racji tej ze mialem mape to zorietowalem sie ze tuk - tuk nie zawiozl nas do centrum tylko jakies 300m od miejsca do ktoreco obiecal zawiesc, maly laotanski facecik dostal opr. i usmiechem zawiosl nas tak gdzie chcielismy.
Ogolnie wszyscy w Laosie maja pomroczność mówisz do nich a oni udaja ze rozmunieja a okazuje sie ze mozesz sobie przez to schrzanic plany podrozy, umawiaja sie z toba po to zeby po chwili sie usmiechnac i odwolac to co ustalili, czesto zapominaja, maja bardzo duze problemy z postrzeganie rzeczywistosci tak jak my. moze dlatego sa tacy powolni. ale polubilismy ten kraj jest o wiele bardziej sympatyczny niz Tajlandia i Kambodza, tu sie naprawde mozna wyciszyc i uspokoic.
Zobacyzlismy zachod slonca tym razem z tarasu naszego hoteliku (Vansana Hotel), pozniej poszlismy na kolacyjke - prawie wszystkie knajpy oferuja miejsca lezace przy stolach , bardzo wygodne, nie to co u nas !!! polecam szczegolnie , bardzo fajnie jest sie wylozyc przy stole na poduchach popijac drink z wiaderka i.............. ogladac serial "Przyjaciele" !!!!! puszaczaja go wszedzie i na okraglo. non stop , w kazdej knajpie jest po 5 telewizorow.
Wykupulismy sobie na jutro calodniowa zabawe za 15$: treking, 3 jaskinie, 2 wioski, tubbing w jaskini, tubing na rzece, i zwariowany wodny swiat jakies 5 km na polnoc od Vang Vieng - powinnismy wytrzymac
Aha i jeszcze jedna ciekawostka, przejezdzajc przez skrzyzowanie prosto nalezy obowiazkowo wlaczac swiatla ostrzegawce - czyli wszystkie kierunkowskazy, pomyslcie sobie dlaczego , ja wymyslilem i potwierdzil mi to jeden z kierowcow ,naprawde ten pomysl jest dobry.