Dzisejszy dzien to wycieczka na archipelag Phi Phi. Wybraliśmy oferte firmy Ao Nang Orchid Resord & Speed Boat, szukalismy oferty aby odwiedzic PhiPhi i wyspy polożone blizej np. Tup Island i Poda Island, ale sie nie udalo , wszedzie mowili że to sie robi w 2 dni. Duzy speedboat o mocy 600 koni mechanicznych i predkosci max 40 knotow (okolo 80 km/h ) zabral nas najpierw na najbardziej na poloudnie wysunietą cześć naszej wycieczki , zatoka Maya Bay - tu krecony był kiczowaty film z Dicaprio "The Beach" - miejsce śliczne , lecz tlumy turystow z innych lodzi zepsóły ten urok.Nastpnie byla laguna na Phi Phi Leh - dokladnie nazywa sie Pi Leh Bay, trzeba miec szczescie zeby do niej wplynac - poziom wody musi byc wystarczajaco wysoki dla speed boat'a - nam sie udalo, obok znajduje sie jaskinia różnie nazywana : viking Cave lub Whitening Cave z powodu bialych rysunkow na scianach z przed tysiecy lat. Facet z lodki mowil ze nie mozemy na nia wejsc , a wiem ze niektore wycieczki wpuszczaja tam turystow. Wciaz tu w jaskini mieszkaja ludzie z dala od cywilizacji jakoś egzystuja(ich głównymj zajęciem jest łowienie ptaszków i jaj i sprzedawanie japończykom do ich restauracji). Lódz poplynela na polnoc w strone najwiekszej wyspy archipelagu Phi Phi Don i tu odbylo sie pierwsze nurkowanie, szkoda że tak krotko i w niezbyt ciekawym miejscu, przejrzystosc wody nie byla rewelacyjna - jakies 10m ale to wystarczylo by porobic pare zdjec i poogladac stworzonka ktorych sie wczesniej nie widzialo, szczegolnie fajny byl plankton i duza ilosc malych meduz i bezkregowcow(dla niedpornych na dotyk tysięcy malutkich maduz to nie bedzie ciekawa wyprawa -dotyk przypomina ukłucie malą dawka prądu we wszystkie nieosłonięte części ciała).Zaraz obok byla zatoczka (Monkey Beach) tu moglismy spotkac małpy, i oczywiscie byla jedna rodzinka - bylismy przygotowani - posiadalismy babany dla malp, z lekka niepwenoscia male do nas podeszly - piewszy banan zostal porwany przej jedna sprytna samiczke , z drugim bananem poszlo nam lepiej, braly po kawalku, wkurzyl sie tylko przywodca stada wystawil zeby i chcial dziabnac łapą ale dostal swoje - ostatną czesc bananka. Zrobilismy tam niezla furore bo wysycy turysci tylko robili małpom zdjecia jak skakaly po drzewach, a kiedy my zaczelismy karmic to zrobila sie sesja zdjeciowa , fotografowalo nas jednoczesnie okolo 50 osob jak nie wiecej:) Następnie przyszedl czas na lunch na Phi Phi Don, to piekne miejsce jest przeludnione turystami, jest ich poprostu za duzo, jak chcecie odpocząć w ciszy i spokoju to napewno nie tu, ja wprowadzilabym limit liczby osob ktore moga jednoczesnie przebywac na Phi Phi Don moze wtedy bylo by milej i spokojniej. Nastepne nurkowanie bylo juz na otartym morzu na rafie koralowej Hin Klarng srodkowisko podowodne troszke ine niz przy wyspie, wieksze ryby bardzo koloroweo ubartwone i duze koralowce, znowu bylo za krotko trzeba bylo wracac na lodz bo czekala Bambo Island, chyba najfajniejsza wyspa którą dzis odwiedzilismy , nie byla tak przeludniona i oferowala duzo wolnej przestrzeni do plazowania, pozatym dla dzieciaków swietna zabawa ze stadami setek ryb podpływających do samej plaży które w oczekiwaniu na przysmaki dotykaja otwartymi pyszczkami rąki nóg. Woda czystsza niz na Phi Phi Don, byla juz prawie 16 i niestety musielismy wracac do Ao Nang. Dowiedzialem sie ze przyplywy i odplywy powoduja zmiane poziomu wody w morzu do 4m , i wystepuja srednio 15 dni w miesiacu, najwiecej wody jest pomiedzy 8-9 rano a najmniej 8-9 wieczorem:). Padlismy po przyjezdzie i spalismy dluuuugoooo, jakieś 14 h )))