Po 30 min docieramy wreszcie do celu (dla wnikliwych pozostawiam drążenie tematu mostu - to nie jest orginał który budowali jeńcy i niewolnicy, poza tym tablica pamiątkowa mówi o 356 amerykanach ale już nie wspomina o tym ilu razem z nimi zgineło tajów, birmańczyków,ludzi z plemienia Hmong),podaje sie ze okolo 90tys robotnikow przymusowych i 16 tys jencow wojenych. Po zachodzie słońca robi się tu pusto, cicho i ciemno , nagle żadnych taxi ani tuk-tuka i co robić dalej ? na dotarccie do dworca autobusowego mamy niewiele ponad 1 h , ruszamy pieszo liczac na to że po drodze złapiemy jakąś taxi, popijajać coconut rozgladamy sie za jakąś okazja , pani policjant turystyczna mówi nam że taxi już nie jeżdza o tej porze (19:30 haha) no to mamy kłopot i coraz mniej czasu a do dworca jakies jeszcze 4 km ,idziemy dalej i zaczynamy łapac okazje - wystarczyło 1 machnięcie łapką Rafała i staje facecik skuterem) pyta dokąd jedziemy i czy nas podwieźć ?)) nie mamy wyjscia , nas 2 wielkoludów ładuje sie panu na plecy i heja w droge Rafał uczepiony kurczowo siedział prawie na kole a ja uczepiona malutkiego facecika i tak dojechaliśmy -okazało sie że autobus do BBK nie odjeżdża z samego dworca tylko z uliczki obok - autobusik super numerowane miejsca jak sie zdązy na czas i nawet klima i woda do picia w cenie 99 bth od osoby, po 2h jestesmy w BBK ) jest 22 jedziemy taxi do hotelu - zabieramy ze soba do centrum kolesia z Irlandi , który zabawil odrobine za długo w Kanczanaburi ))
Jutro czeka nas pożegnanie z Tajlandią i lot do Dubaju wiec zapewne nie damy rady sie odezwac bo na miejscu bedziemy ok 1 w nocy)