Jestesmy już w Siem Reap - wszystko w poprzadku - dojechalismy szczesliwie
...................................
ale po kolei
Dzisiejszy dzień to sport ekstremalny )) wstaliśmy 5:40 czas p.m (w Polsce to była 23:40 )udało nam sie w koncu zjeść sniadanie)) -potem negocjacje cenowe z panem taxi co do ceny na dworzec autobusowy i nadspodziewanie szybko to poszło , potem autostrada -biegiem na dworzec i udaalo się choć zakładaliśmy spore opóźnienie wyjechać z BKK o 7:30 -teraz 4 godzinki w autobusie jako jedyni biali troche dziwnie sie tam czuliśmy , po drodze ciekawe widoki -BKK- ma w promieniu około 70 km tak ,tak- miasto.
Dojechaliśmy o czasie Zalatwilismy tuk-tuka na granice , jechal zgodnie z mapa ale na jakies 400m przed granica skrecil w prawo do jakiegos biura, wygladalo na legalne (slyszalem o naganiaczach i facecikach zalatwiajacych wizy szybciej niz na granicy)
i tu niespodzianka -jakiś koleś po tajskiej stronie z podejrzanym kserem jakiegoś
niby oficjalnego dokumentu (niby dowod osobisty obywatela Kamobodzy) próbuje nam wmówić że to punkt oficjalny wydawania wiz (było tam sporo turystów ,którzy dali sie nabrać ) Facet dostal od nas informacje ze za zadne posrednictwo nie dostanie ani grosza, jak tylko zawołał od nas kase w batah a nie w dolarach to już bylo max przegięcie bo za wize płaci sie w dolarach oficjalnie w tym momencie rzucilismy na stol dlugopisy i aplikacje wizowe , zawineliśmy plecaki i z powrotem do tuk-tuka, ktory czekal na nas. Facet od wiz jeszcze przekonywal nas ze nigdzie indziej wizy nie zrobimy tylko tu i ze za pare minut sie spotkamy ( kit na maxa!) Tuk-tukowiec zawiózł nas jakies 30 m dalej pod ambasade Kambodżańską a miał zawieźć nas na granice wieć Rafał kategorycznym tonem zażadał zawiezienia na granice, kit polega na tym ze wioza cie do ambasady a tam ci powiedza ze wizy nie dostaniesz i zdesperowany wracasz do posrednika.
A WIZY DOSTAJE SIE NA GRANICY !!! I ZA JEDYNE 20$........NIE ROZMAWIAJCIE NIKIM NIE UFAJCIE A TUK-TUK MA JECHAC NA SAMO PRZEJSCIE
-uff udało sie )) opuszczamy Tajlandie wraz z setkami brudnych handlarzy - głównie pchaja jakies wozki :) jedni puste inni pełne, dziesiatki charujacych dzieciakow
Na granicy spokój odprawili nas tajowie , i co dalej ? żadnych oznaczeń jakieś budki i
baraki ,okazało sie że to właśnie to czego szukaliśmy,siedzi 3 panów strazy ochrony pogranicza z Kambodzy pytamy czy to tu? a oni ze nie - że to tam jakies 200m dalej poprawej stronie, ktos z boku powiedzial ze onie zrobia wam wize bez kolejki, i tak tez sie stalo, tak tu można szybciej wyrobić oficjalna wize za oficjalne dolary (20$) u oficjalnej słuzby granicznej z nieoficjalna oplata (100 batów) tam nam zrobili wizy w 5 minut i jeszcze szybciej 100 m dalej już czekał chłopak od naszego kontaktu w
Kambodży-Krisa - i tu znowu zakręty kolejka na 50 minut czekania do kontroli paszportowej i do tego zmieszana z tymi co wyrabiaja wizy i czekaja:)
dalej było ciekawiej i bardzo przygodowo ......... ale o tym jutro .......bo padamy na twarz a wstajemy o 5:40 zobaczyc wschod slonca w Angkor
pozdrawiamy wszystkich i buziaki dla Aniulki